test Summit Audio FeQ-50 - semi-pasywny korektor

Summit Audio FeQ-50 jest monofonicznym pasywnym korektorem zbudowanym w oparciu o komponenty RLC. Ale FeQ-50 nie jest klasycznym korektorem pasywnym – ma również możliwość wzmacniania (pasywne korektory mają tylko możliwość tłumienia). Za wzmocnienie odpowiedzialne są dwa układy przedwzmacniaczy: lampowy działający w oparciu o lampę 12AX7 firmy Groove Tubes oraz tranzystorowy wykorzystujący wysokiej klasy układy BurrBrown'a. Takie rozwiązanie daje nam niesamowite możliwości kreacji, gdyż każdy z torów wyjściowych ma oddzielne wyprowadzenia. W efekcie do dyspozycji mamy niejako dwa niezależne korektory – lampowy i solid state :-) No i do tego doskonale – wręcz wzorcowo – skonfigurowany korektor.

W urządzeniach klasy boutique bazujących stricte na starych konstrukcjach często musimy się liczyć z ograniczeniami wynikającymi z prostoty konstrukcji. Często zakres regulacji jest skokowy a nie płynny, dość ograniczony jest zakres dostępnych częstotliwości pracy filtrów... W tym względzie Summit Audio FeQ-50 jest urządzeniem na wskroś nowoczesnym i posiada szerokie możliwości konfiguracji!

Korektor ma 4 pasma:

• LOW może działać jako filtr półkowy bądź pasmowy, częstotliwości: 33 Hz, 60 Hz, 100 Hz, 150 Hz, 270 Hz, 410 Hz
• MID-LOW ze zmienną, dwupozycyjną szerokością (dobrocią) filtru pasmowego, częstotliwości: 390 Hz, 470 Hz, 560 Hz, 680 Hz, 820 Hz, 1 kHz
• MID-HIGH ze zmienną, dwupozycyjną szerokością (dobrocią) filtru pasmowego, częstotliwości: 1,2 kHz, 1,5 kHz, 2,2 kHz, 3,3 kHz, 4,7 kHz, 5,6 kHz
• HIGH może działać jako filtr półkowy bądź pasmowy, częstotliwości: 5 kHz, 7,2 kHz, 8,2 kHz, 10 kHz, 12,5 kHz, 18 kHz

Prócz tego do dyspozycji jest łagodny filtr dolnozaporowy ustawiony bardzo nisko @30 Hz 6 dB/okt.

Wielu już rozpływało się na temat wyższości pasywnych filtrów – dość powiedzieć, że nie wprowadzają problemów fazowych. Dzięki zminimalizowaniu długości „drogi” jaką sygnał przebywa w korektorze w mniejszym stopniu sygnał jest modyfikowany. No i najważniejsze – w żadnym stopniu nie tną dynamiki sygnału, gdyż nie są wprowadzane ograniczenia wynikające z ograniczonej amplitudy zasilania. W efekcie nie ruszane są transjenty, a to one głównie są odpowiedzialne za klarowność i czystość brzmienia. Ostatecznie, korektory pasywne po prostu doskonale brzmią – jeśli czegoś tam producent czy realizator na etapie konstrukcji nie sp&^*&%&^y :-)

Wracając do źródeł – korektor pasywny nie miał możliwości wzmacniania wybranych zakresów częstotliwości. I coś w tym jest - stara szkoła realizatorska mówi, że korektor służy do ujmowania wybranych zakresów pasm, a nie do dodawania :-) Znikąd się to nie wzięło! W przypadku testowanego korektora mamy możliwość wzmacniania i to jeszcze w dwojaki sposób – za pomocą wbudowanego preampu lampowego bądź tranzystorowego.

Tor tranzystorowy pracuje na napięciu 24 V – sercem są najwyższej klasy wzmacniacze operacyjne Burr Brown. Tu nie ma oszczędności. Układ lampowy działa w oparciu o lampę 12AX7A (ECC83) i nie jest to jakiś-tam układ „ulampiawiający” jak w tanich preampach, gdzie lampa jest zasilana napięciem... 48 V z Phantomu :-) Tutaj układ anodowy jest zasilany napięciem 185 V. O poziomie dopracowania konstrukcji niech świadczy fakt, że korektor oferuje pasmo przenoszenia od 12 Hz do 100 kH z odchyleniem – dB (!). Zniekształcenia w torze lampowym są na poziomie 0,16% THD w pełnym zakresie 20 Hz – 20 kHz, zaś w torze tranzystorowym 0,07 THD. Odstęp sygnału od szumu sięga odpowiednio 122 dB dla lampy i 124 dB dla toru tranzystorowego. Są pytania? :-)

Pewnie jak to brzmi... Odpowiedź jest jedna – genialnie! I to zarówno w zakresach ujmowania zakresów częstotliwości, jak i dodawania. Świetnie zostały dobrane zakresy częstotliwości. Praktycznie brakuje tylko filtru nastrojonego między 15 kHz i 16 kHz... Ale to już malkontenctwo z mojej strony :-) Przede wszystkim praca filtrów jest bardzo muzyczna. W praktyce nie patrzy się na gałki, lecz słucha... Żaden z moich wtyczkowych korektorów – nawet z Duende od SSLa – nie może się mierzyć z tym kawałkiem „żelastwa”... No, ale cały Duende kosztuje tyle.

Co ważniejsze, otrzymujemy dwa narzędzia w jednym – potrzebujemy uzyskać bardziej zmiękczone brzmienie? Wychodzimy przez tor lampowy. Potrzebujemy bardziej detaliczne i akuratne w punkt brzmienie? Korzystamy z toru solid state. Niezwykle istotne jest, że możemy jednocześnie korzystać z obu torów! Na bieżąco można się przełączać między poszczególnymi torami by porównać brzmienie. Uprzedzając potencjalne pytanie – łączenie obu torów nie daje zbyt ciekawych efektów brzmieniowych... Raczej z takiego połączenia nie będziemy zadowoleni. Ale dysponując wysokiej klasy przetwornikiem można się pokusić o swobodną obróbkę poszczególnych śladów zewnętrznym korektorem. Warto! Bas mimo dodania niskiego zakresu nie traci na punktowości, nie robi się „ospały”. Dodanie zakresu 12 kHz na werbel otwiera go i czyni donioślejszym w miksie. Genialnie sprawdza się również otwarcie górki na overheadach, przy czym zastosowanie toru lampowego dodatkowo wzbogaca harmonicznie materiał. Nawet ślady nagrane przez cyfrowy wirtualny wzmacniacz gitarowy taki jak POD, po obróbce korektorem „nie drze się” w miksie! I jeszcze raz powtórzę – możliwość równoległego odsłuchiwania i przetwarzania przez tor lampowy i tranzystorowy jest nieoceniona.

Uwagę zwraca również doskonałe wykonanie tak obudowy, jak płytek. Widać, że to najwyższej próby robota – Summit Audio jest składany ręcznie w USA. Wszystko jest solidnie spasowane, potencjometry pracują z przyjemnym lekkim oporem, podobnie przełączniki filtrów. Całość robi naprawdę dobre wrażenie.

Dysponując nawet wysokiej klasy cyfrowym sprzętem, rozwijając swój warsztat i umiejętności w pewnym momencie docieramy do granicy nie do przeskoczenia – lepiej już się nie da. Znam takich frustratów kupujących kolejno wszystkie najlepsze wtyczki najlepszych firm i „dopalacze” DSP (Duende, PowerCore, UAD)... I mało który z nich pomyśli, że lepiej by zrobili inwestując w przyzwoity kawałek analogowego „żelastwa”. Jednego takiego delikwenta ostatnio udało mi się „nawrócić”, właśnie przy pomocy testowanego korektora Summit Audio FeQ-50. „Nausznie” się przekonał, jak kolosalne znaczenie ma dobrze działający analogowy korektor.

Do pełni szczęścia osobiście w FeQ-50 brakuje mi... drugiego egzemplarza korektora, albo wersji stereofonicznej. Może nie byłaby dwukrotnie droższa? :-) Ciekawe, jak ten sprzęt sprawdziłby się w masteringu... Jedno trzeba podkreślić – panowie z Summit Audio wykonali kawał doskonałej roboty! Warto wspomnieć, że w serii half-rack mają jeszcze w ofercie preamp mikrofonowo-liniowy 2BA-221, przedwzmacniacz instrumentalny TD-100 i lampowy leveler TLA-50.

Cena Summit FaQ-50 – około 3600 zł jest wręcz okazyjna. Biorąc pod uwagę sposób konstrukcji i potencjał tego niewielkiego korektora długo by szukać jakiegokolwiek konkurenta w tej cenie. I nie znajdziemy! Jeśli osiągnąłeś w swoim domowym bądź projektowym studiu stan, gdy nie możesz osiągnąć już lepszego brzmienia, przetestuj Summit Audio FeQ-50. Zapewne znajdzie sobie nowe miejsce :-) I choć wygląda niepozornie, stanie się sercem systemu nagrywania i miksowania. Jestem pewien, że znajdzie amatorów.

Do testów dostarczył: MBS